Spis treści

25. Reformator i bibliofil z Markowskich

Wieś mazurska, niegdyś samowystarczalna, nieufna wobec obcych i zamknięta w sobie, w połowie XIX wieku poprzez kontakty gospodarcze z miastem stała się bardziej otwarta i narażona na germanizację. Brak polskiego słowa drukowanego sprawiał, że niekiedy sami mieszkańcy wsi chwytali za pióro. W ten sposób powstawała, także w powiecie oleckim, samorodna twórczość ludowa. Do przedstawicieli tej kategorii twórców ludowych z okolic Olecka należał Jan Luśtych (1834-1901) z Małych Zawad, który swoje korespondencje i wiersze o charakterze obyczajowo-moralizatorskim wysyłał do "Kalendarza Królewsko-Pruskiego" i "Gazety Leckiej" Marcina Giersza. Wymienione pisma, a także "Nowiny Szląskie" zamieszczały także utwory innego poety spod Olecka - Tobiasza Stullicha - który był zwykłym chłopem w Staczach, pełniącym funkcję sołtysa i członka rady kościelnej w swojej wsi.
W Połomie mieszkał Gottlieb Skowronek, który pisywał wiersze do szczycieńskiego "Mazura" i podobnie jak Luśtych wyrażał w nich przywiązanie do mowy polskiej. Jednakże jego dwaj bratankowie, Ryszard i Fritz, urodzeni pod Gołdapią, pisali wyłącznie po niemiecku, trzeci zaś - Max - jakkolwiek pisał w języku polskim, w przeciwieństwie do swego stryja, szczerego patrioty polskiego, był wrogiem mazurskiej kultury ludowej i jako redaktor gadzinowego "Pruskiego Przyjaciela" głosił pogląd, że "nasi Mazurzy muszą stać się Niemcami".
Duży rozgłos i autorytet w swoim środowisku zdobył w tym czasie Jan Jenczio z Markowskich, który objąwszy w młodości gospodarstwo po ojcu rychło zorientował się, że przyczyną ubóstwa i niedoli chłopów mazurskich jest m. in. pijaństwo i ciemnota wsi. Rozpoczął więc pracę oświatowo-wychowawczą, polegającą na walce z plagą pijaństwa, zabobonami, grą w karty i innymi przejawami moralnego upadku.
Drugą płaszczyzną działalności społecznej Jenczia było propagowanie bardziej nowoczesnych form gospodarowania na wsi. Owocem jego wysiłków w tej dziedzinie było wprowadzenie przez sąsiadów racjonalnej uprawy roli, ulepszonych narzędzi pracy, nowych ras bydła i koni. Jednocześnie wiele uwagi poświęcano budowie schludnych domów, solidnych stodół i stajni, hodowli, pszczół, uprawie drzew owocowych, nowych gatunków warzyw i kwiatów.
Aby dać podstawy moralne swojej reformatorskiej pracy, Jenczio zajął się pogłębianiem ducha religijnego mieszkańców okolicznych wsi. Każdej niedzieli po nabożeństwie w kościele w Wieliczkach organizował w swoim domu spotkania religijne, w których uczestniczyło od dwudziestu do sześćdziesięciu gospodarzy z Markowskich i okolic; niekiedy przybywali na te spotkania także chłopi zza granicy, oddalonej o kilka kilometrów.
Te domowe nabożeństwa składały się z przemowy gospodarza, w której poruszał nie tylko tematy religijno-moralne, oraz z odczytywanych fragmentów postylli i pieśni intonowanych przy akompaniamencie fisharmonii. On sam lub syn, pełniący funkcję sołtysa w Markowskich, udzielali sąsiadom zgromadzonym na zebraniu wskazówek i porad dotyczących postępowej gospodarki rolnej.
Działalność Jana Jenczia była wyrazem niezadowolenia z istniejącej sytuacji na ówczesnej wsi mazurskiej. W tej sprawie Jenczio wysyłał pisma do najwyższych władz kościelnych, domagając się pomocy i opieki ze strony miarodajnych czynników. To zrzeszenie gromadkarskie, którego celem było pogłębianie wiary i religijności, zrodziło się z przyczyn wyznaniowo-obrzędowych i społeczno-narodowych, a także z niechęci do pastorów niemieckich. Oskarżano ich o to, że nie roztaczali należytej opieki duszpasterskiej nad młodzieżą, biednymi i chłopami, że tolerowali pijaństwo na wsi i nie starali się zapobiec brakowi polskich książek.
Oskarżenia te nie były całkiem bezpodstawne. Kiedy Jenczio wygłosił około 1860 roku w Olecku po nabożeństwie pogadankę dla ludu na temat szkodliwych skutków pijaństwa, miejscowy pastor, Ernest Stern, wyraził swoje niezadowolenie, a obecny przy rozmowie radca rejencyjny z Gąbina oświadczył wręcz, że karczma jest dla ludu najwłaściwszym zakładem wychowawczym.
Tymczasem niemal wszędzie rzucało się w oczy spustoszenie moralne, jakie wyrządzała wódka wśród Mazurów. Tak było również w powiecie oleckim, o czym świadczyć może wiersz wspomnianego już Jana Luśtycha z 1866 roku "Gorzałka źródłem zła":
Starą gorzelnię w Cichach rozwalono
I nie za dawno większą postawiono.
Bo ona stara już za mała była (...)
Pożal się, Boże, mili przyjaciele!
Co się to dzieje w Cichach przy kościele.
Tam nie o Bogu świętym rozmawianie,
Lecz o gorzałce wciąż rozprowadzanie.
Biada ludowi, który o tym baje,
Głupiej gorzałki pijać nie przestaje.
Biada pijakom! Rozum pożerają,
Trują swe zdrowie, panów wzbogacają (...)

Wprawdzie superintendent Friedrich Ballnus z Cichów uważał, że dawniej było pod tym względem o wiele gorzej, a kaznodzieja F. S. Oldenberg dostrzegał związek pomiędzy skłonnością do pijaństwa a nędzą i zacofaniem Mazurów i od przezwyciężania tej skłonności - w miarę postępu cywilizacyjnego - uzależniał przyszłość Kościoła ewangelickiego tej krainy, to jednak ich spostrzeżenia i uwagi wydają się zbyt optymistyczne w świetle faktów życia codziennego. Bliższe prawdy były zapewne obserwacje i niepokoje Jana Luśtycha, a zwłaszcza Jana Jenczia.
Ten zwykły chłop, myśliciel i reformator, był jednocześnie bibliofilem rozmiłowanym w polskich książkach. Własnym kosztem wznowił w 1859 roku w Olecku polskie wydanie książki Dawida Hollacza "Zbawienny łaski ewangelicznej porządek", do której w przedmowie pisał:
"Czytałem już Postylów czyli ksiąg kazalnych w języku polskim czternaście, jakem mógł z pilną uwagą, inszech też różnych książek o religii, których i w domu posiadam nad liczbę dziewięćdziesiąt; nie chcę się tu jako jurysta postawić, ale tylko według sumienia prawdę powiedzieć, że żadnej tak obfitej w duchu i człowieka do poznania prawdy prowadzącej nie znam, jak jest ta książeczka Dawida Hollacza o zbawiennym porządku...".
Jenczio zgromadził w swych prywatnych zbiorach tak cenne wydawnictwa, jak Postylla Grzegorza z Żarnowca (Kraków 1580), Postylla chrześcijańska Dambrowskiego (Toruń 1621) i inne.
W roku 1864 odwiedził Jana Jenczię w jego rodzinnej wsi, w towarzystwie tłumacza, nauczyciela Karola Sembrzyckiego z Olecka, pewien pastor z Berlina - Oldenberg - którego zadanie polegało na zapoznaniu się z sytuacją Kościoła ewangelickiego na Mazurach. Markowskie wywarło korzystne wrażenie na tym przedstawicielu Centralnego Komitetu do spraw Misji Wewnętrznej. W swym sprawozdaniu, które w 1901 roku odnalazł w Tylży wnuk J. Jenczia, Oldenberg pisał:
"Już na pierwszy rzut oka wyróżnia się Markowskie porządkiem i ładnym wyglądem domów, przyjemnych i odznaczających się dostatkiem. Stajnie i stodoły zbudowane są w znacznej części z kamienia. W uprawę ogrodów włożono tutaj chyba taką troskę, jakiej nie widziałem na mazurskich wioskach".
W rozmowie z Oldenburgiem Jenczio, już jako sześćdziesięcioośmioletni człowiek, narzekał na brak książek polskich dotyczących historii reformacji Prus, a także lektury rozrywkowej, i snuł śmiałe plany rozszerzenia swej akcji reformatorskiej na całe Mazury.
Ów "szlachetny patriarcha słowiański" - jak go nazywał pastor berliński - zmarł w 87. roku życia, 10 lutego 1884 roku, pozostawiając pamięć swych śmiałych poczynań i planów wyrastających poza horyzonty umysłowe ówczesnych "gospodarzy mazurskich".

OLECKO Czasy, ludzie, zdarzenia Tekst: Ryszard Demby

Następna strona

Spis treści Następna strona

Ustaw parametry drukarki. Wydrukuj tę stronę

J. Kunicki www.olecko.pl Ostatnia zmiana: 27 grudnia, 2003

Do początku strony